Bardzo dawno nie zaglądałam na swojego bloga.Kiedys był dla mnie formą terapii, potem coraz mniej go potrzebowałam . Postanowiłam dodać ostatni post, ku pokrzepieniu serc ,bo być może kiedyś, ktoś będzie w miejscu, w którym ja byłam przez kilka lat i przeczytanie mojego bloga da mu nadzieję na przyszłość.
Minelo ponad 6 lat od śmierci Ali i 4 lata od śmierci Niny. Przeszlismy bardzo ciężka,wyboista i pełna łez drogę. Straciliśmy dwie córeczki,wiele lat młodości ,sporą grupę znajomych i ogromną cząstkę każdego z nas. Jednak czas płynie ,zabliźnia rany i każdy rok przynosi coś nowego. Moje małżeństwo przetrwało. Po trudnej walce,dzięki in vitro z metodą PGD doczekaliśmy się dwóch wspaniałych,zdrowych synkow. W końcu mogę powiedzieć,że znów jestem szczęśliwa. Michał skończył 2 lata , Mateusz 5 miesięcy . Obecnie całe nasze życie kręci się wokół naszych chłopców. Cieszę się z każdego dnia. Chyba codziennie wspominam coreczki. Widzę, ile straciłam,ale już nie płacze. Czasami jedziemy wspólnie na cmentarz ,ale już nie co tydzień. Nie mam wszędzie zdjęć moich zmarłych dzieci ,tylko po jednym na komodzie. Albumy są w szafie,wspomnienia w sercu. Nie chcę przerzucać swojej żałoby,bólu i tęsknoty na synów .To była nasza historia. Kiedyś im ja opowiem, a teraz ważni są oni, my i to co wspólnie przeżywamy .