Moja trzecia ciąża przebiegła na szczęście bez komplikacji.Duzo odpoczywałam,spędzałam cale dnie w ogrodzie,korzystając z pieknych,ciepłych miesięcy w tym roku.W 38tc siłami natury urodziłam Michalka. Prawie do końca nie wiedziałam w jaki sposób nasz synek przyjdzie na świat,bowiem był ułożony pośladkowo i miałam już wyznaczony termin cc,jednak na 5dni przed porodem Michałek zrobił fikołka i na nowo zmienił moje plany.
Tym razem wybrałam szpital na Żelaznej i jak się okazało -nie mogłam trafic lepiej.Warunki tak wspaniale,ze trudno uwierzyć,iż jest to szpital z kontraktem z NFZ.Caly personel bardzo empatyczny,miły i pomocny.Caly czas mialam ten komfort,ze gdyby cokolwiek sie dzialo,to nikt nie bedzid ryzykowac i od razu zrobia cc.Trafilam na cudowna położna,dzięki której wspominam poród tak a nie inaczej. Dopiero przy trzecim porodzie dowiedziałam się jak ważna jest położna,która odpowiednio poprowadzi porod,dzięki czemu nie umeczy niepotrzebnie rodzącej i wspomoże używając przy tym jak najwięcej naturalnym metod,a kiedy trzeba pomocy medycznej.Po raz pierwszy po porodzie nie zostałam zostawiona sama sobie,tylko pomogła mi się umyc,przebrać.Po raz pierwszy nie zabrano mi dziecka,tylko przez 2h po porodzie mogłam tulic mojego synka,po raz pierwszy go nakarmić i dopiero po tym czasie zabrano go do badania,mierzenia i ważenia.Opieka na oddziale położniczym także była rewelacyjna.Kilka razy dziennie przychodziły panie położne z pytaniem czy czegos mi nie potrzeba,czy pomoc w czymś przy dziecku.Sprawdzaly czy dobrze go dostawiam do piersi.Na dodatek miałam konsultacje psychologa i fizjoterapeuty.Takze mój trzeci poród wspominam zdecydowanie najlepiej.
Michałek urodził się na 10pkt w skali Apgar,z wagą 3130g i 52cm długości.Jest niesamowicie podobny do Ali (i tym samym do mojego męża),sliczny,temperamentny i przede wszystkim zdrowy.W szpitalu miał zrobione echo,ktore nie wykazało niczego zlego.Usg przezciemiaczkowe tez wyszło dobrze.Czekaja nas kolejne echa kontrolne w pierwszym roku życia,ale mam nadzieję,że niczego złego nie wykaza.Obecnie ma skończone 7tyg,waży ponad 5 kg,przechodzi kolki i dostarcza dużo radości swoim rodzicom.Moj mąż odżył.Dawno nie widziałam go tak szczęśliwego.Nasze życie znów nabralo kolorow i mam nadzieje,że tak już zostanie.....
Natalio, śledzę Twoje wpisy od samego początku, chociaż nie komentuję. Ogromne gratulacje dla Ciebie , męża i syneczka. Niech ten świat, który potrafi być i okrutny, i piękny, daje Wam jak najwięcej radości szczęścia. Pamiętam o Tobie i wszystkich Twoich dzieciach. Pozdrawiam serdecznie. Izabela S.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo.Nie raz rozmawialiśmy z mężem o tym,że boli nas to że nic poza rzeczami i naszymi wspomnieniami po naszych coreczkach nie zostało i że za jakiś czas tylko my będziemy o nich pamiętać....Milo mi,że mimo tego ze się nie znamy,pamiętasz o nich.Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNatalio! Ja również bardzo cieszę się, że po tych wszystkich burzach doczekaliśmy słońca. Trzymam kciuki by to szczęście było wieczne, głęboko wierze,że tak właśnie będzie. Pamiętam o Was, Waszych dzieciach. Trzymajcie się ciepło, zdrówka dla Michałka. Ps. Piękne imie, mój synek też je nosi:-)
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo:)Niestety wiem już,że nic nie trwa wiecznie-ani szczęście ani rozpacz...Mam tylko nadzieję,że będzie trwało jak najdłużej i że nasz synek nas przeżyje i tym samym będziemy mogli cieszyć się z jego dorastania i mam nadzieję towarzyszyć mu w dorosłym życiu.Jeszcze rok temu to miejsce,w którym jesteśmy obecnie wydawało się takie odległe,wręcz niemożliwe...Teraz delektuje się chwilą,robię dużo zdjec i cieszę się z tego co mam,choć czasami dopada mnie głęboką tęsknota za córeczkami ...Pozdrawiam serdecznie i również życzę jak najwięcej szczęścia !:)
UsuńNatalio, nawet nie wiesz jak miło przeczytać Twój post...
OdpowiedzUsuńNiewiarygodne ile człowiek musi przejść, ile rzeczy doświadczyć, przeżyć ...
Teraz zaczynacie nowe życie z Michałkiem, trzymam za Was mocno kciuki i życzę wszystkiego dobrego. Tak jak pisałaś nic nie trwa wiecznie...
Ja po stracie synka i zostaniu po raz drugi mamą odżyłam na nowo. Wydaje mi się, że żyję drugim życiem. Nie zapomniałam o Mikołajku, ale muszę żyć i być szczęśliwa dla Kacperka. Chcę żyć i być szczęśliwa dla siebie. On wie, że nigdy o nim nie zapomnę, ale muszę iść dalej... Rzadko pozwalam sobie na głębokie wspomnienia i powrót do tego okresu, wspomnienia za bardzo bolą...
Życzą Ci samych radosnych chwil. Kochajcie się mocno, i żyjcie pełnią życia dla siebie i swoich córek...
Dziękuję!My pewnie tak zupełnie odetchniemy jak Michał skończy rok i wszystko będzie ok,ale oczywiście już teraz jest nam dużo lepiej na tym świecie.W końcu mogę powiedzieć,że chce się zyc:)
Usuń