środa, 3 grudnia 2014

Fizjologia bierze górę nad rozumem...

Dzisiaj rozpoczęłam kolejny blok stażowy, mianowicie ginekologię. Nawet się jej nie bałam, poszłam na położnictwo (tam gdzie mnie skierowano). Czekałam na opiekuna i podświadomie zaczął ogarniać mnie lęk. Walczyłam z tym, ale Ci tatusiowe z nosidełkami, kobiety wyparzające butelki - wszystko przywoływało wspomnienia. Jednak przestałam panować nad sobą, dopiero kiedy znalazłam się na obchodzie na jednej z sal poporodowych, pełnej mam z maluszkami zawiniętymi w kocyki, tak bardzo przypominającymi mi moją Alę... Wtedy pękłam. Ręce zaczęły mi się trząść, łzy napływały do oczu. Próbowałam się hamować, jakoś nad sobą zapanować - przecież nie chciałam wywoływać scen. Efekt był taki, że rozbolała mnie na całego głowa i zaczęło mi się robić słabo. W końcu jak wyszliśmy poprosiłam pana doktora o zmianę oddziału i straciłam panowanie nad sobą. Nie mogłam zapanować nad łzami i rękoma. Na szczęście był bardzo wyrozumiały i po uzyskaniu mojego wytłumaczenia bez problemu skierował mnie na inny oddział. Myślałam, że już sobie lepiej radzę, że dam radę, ale sama siebie zaskoczyłam. Przecież wcale się nie nakręcałam, a moja reakcja była tak impulsywna i tak mocna, że aż mnie przeraziła i bardzo zawstydziła...Nie wiem jak pójdę na pediatrię, na neonatologię - stamtąd nie będzie już gdzie uciec....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz