sobota, 23 września 2017

In vitro

Kiedy podjelismy decyzje o in vitro z metoda pgd, moje wyobrazenie na temat in vitro, jego kosztow, przebiegu bylo skrajnie rozne od rzeczywistosci. Wydawalo mi sie, ze najwiekszym problemem bedzie uzyskanie zdrowych zarodkow. Myslalam, ze transfer uda sie za pierwszym razem, bo przeciez nie mam problemu z plodnoscia. Patrzac na cennik i myslac o kosztach, wydawalo mi sie ze to 10-15tysiecy zlotych. Nie wyobrazalam sobie, dopoki tego nie doswiadczylam jak ciezka fizycznie, a przede wszystkim psychicznie jest cala procedura in vitro, mimo ze jestem lekarzem. Tak naprawde na temat in vitro wiedzialam bardzo malo, do momentu kiedy sami nie przystapilismy do procedury.
Na poczatku zaskoczyly mnie koszty.Okazalo sie ze koszt samego badania pgd to 10-15tysiecy zl.Do tego dochodzil koszt procedury in vitro-kolejne  prawie 10tys zl. Kiedy juz dotarla do nas kwota prawie 25tys, dowiedzielismy sie, ze transferowac mozemy tylko mrozone zarodki, wiec do kosztow trzeba doliczyc kolejne 3tys zl plus koszty wizyt,wstepnych badan, czyli pierwsza procedura oczywicie bez gwarancji powodzenia to koszt ok 30tys zl.Duzo...No ale dla nas zdrowe dziecko jest bezcenne, to nasza nadzieja na powrot do zycia, na odzyskanie radosci. Z pomoca rodzicow oplacilismy pierwsze podejscie.Okazalo sie ze wyniki byly dobre, bardzo dobrze zareagowalam na stymulacje i uzyskalismy 8 ladnych blastocyst, ktore poszly do badania.Codziennie przez prawie 4tygodnie robilam sobie zastrzyki w brzuch, znosilam okropne bole glowy, zle samopoczucie, mnostwo wizyt lekarskich, ktore bylo trudno pogodzic z praca, a moj maz musial wykazac sie niebywala tolerancja w stosunku do moich wahan nastroju. Nasza motywacja byla ogromna, wiec jakos i to przetrwalismy.Potem byly ponad 2tygodnie oczekiwania na wyniki badania.Okazalo sie ze 3 na 8 zarodkow byly zdrowe, 2 chore i 3 nosicieli.Potem byly przygotowania do transferu, najdluzsze 6 dni oczekiwania na wynik beta-hcg,lzy i kolejne rozczarowanie kiedy pierwszy transfer sie nie udal.W mojej i tak zlej kondycji psychicznej osiagnelam po raz kolejny dno i stracilam wiare we wszystko.Trudno bylo sie podniesc, ale dalam rade wstac.Kolejny transfer przesuwal sie w czasie, poniewaz moj organizm zaczynal strajkowac.W koncu po kilku miesiach zdecydowalismy sie podac 2 zarodki z nadzieja, ze zwiekszy to szanse powodzenia.Niestety i tym razem sie nie udalo. Bylam wykonczona psychicznie, fizycznie, nie dostrzegalam kolorow.Poczucie beznadziei, rozczarowania, zalu,zlosci rozpieraly cale moje wnetrze.Na dodatek moja siostra byla w drugiej ciazy, a ja wiedzialam, ze na pewno w najblizszych miesiacach bede skazana na bolesna egzystensje bez perspektyw na lepsze zycie. Znow przesunelismy kolejna granice finansowa i zdecydowalismy sie na kolejne podejscie, tym razem z pgs i z 2 stymulacjami  zeby uzbierac wieksza ilosc zarodkow.Zaczelam chodzic do psychologa, bo sama meczylam sie ze soba. Znow robilam sobie po 2 zastrzyki dziennie,kolejne wizyty lekarskie, potem pojechalismy ponad 400km na pobranie komorek, kolejne znieczulenie, znow bunt mojego organizmu, ktory skonczyl sie w szpitalu. Okazalo sie ze ponownie powstalo 8 ladnych blastocyst.Po tygodniu przerwy, jeszcze cala obolala rozpoczelam kolejna stymulacje wg nowatorskiego programu i znow ponad 400km w jedna storne, kolejne znieczulenie i pick up.Tym razem powstalo 14 blastocyst.W sumie moje jajniki przezyly ponad 70 nakluc.Duzo...Wydalismy 70tysiecy zl. Duzo...Pewnie wolelibysmy wydac te pieniadze na samochod, fajne wakacje lub cokolwiek innego, ale w naszym kraju nie dosc ze placimy na nfz, to za leczenie musimy placic dodatkowo, bo nie jest refundowane (w przeciwienstwie do wielu innych panstw).Powoli zaczynamy walczyc o refundacje pgd, ale czy nam sie uda, nie wiadomo... Dla nas nie wywalczymy, ale dla innych, ktorzy tez zostali doswiadczeni przez los i nie stac ich na te metode, moze uda sie cos dobrego zrobic, choc przy aktualnych ideologicznych rzadach w Polsce jest to bardzo malo prawdopodobne...To tez jest bardzo frustrujace, ze ideologia wygrywa z nauka i politycy chca za nas decydowac, choc konsekwencje ponosimy my. Mamy nadzieje, ze to ostatnie podejscie, bo moj organizm ma dosc.Ostatecznie poszly 22 zarodki do badania.Z naszymi 2 mutacjami byly tylko 2...5 jest zdrowych,8 nosicieli, reszta miala wady chromosomowe, a jeden byl niediagnostyczny i czeka na ponowne badanie. Przed nami wiele szans i mam nadzieje, ze ktorys zarodek zechce zostac z nami i ze w koncu zaswieci slonce...W sumie to jakiego trzeba miec pecha-lacznie na 30 zarodkow tylko 4 byly chore, a w zyciu na 2 dzieci mielismy 2 chore coreczki....