wtorek, 31 października 2017

Psychoterapia

Kiedys nie bylam przekonana do psychoterapii.W zasadzie mowilam sobie "w czym moze pomoc mi psycholog?Przywroci mi dzieci?Nie...On nie wie co ja czuje, nie rozumie"i dlatego nie chcialam wybrac sie do psychologa.Jednak okolo rok po smierci Niny doszlam do takiego etapu, ze juz czulam, ze dalej nie dam rady.Kolejne niepowodzenia w zwiazku z in vitro sprawily,ze moja nadzieja, ktora dotad pozwalala mi funkcjonowac,zgasla.Poczulam, ze musze cos ze soba zrobic, bo brakuje mi sil i bardzo sie mecze wlasnym towarzystwem.Postanowilam sprobowac-zapisalam sie do psychologa.Mysle, ze to byl odpowiedni moment,odpowiednie osoby (w zasadzie 2 psychologow), czas takze zrobil swoje. Psychoterapia pozwolila mi wypowiedziec pewne rzeczy, uporzadkowac uczucia,mysli. Dodala mi sil. Balam sie, ze taki stan bedzie trwac chwile, bo przeciez zdarzaly mi sie gorki, po ktorych osiagalam w krotkim czasie dolki,ale tym razem jest inaczej.Od ponad 2 miesiecy czuje sie dobrze i ku mojemu zaskoczeniu latwiej mi zyc w spoleczenstwie. Po raz pierwszy od smierci dziewczynek czuje,ze wydostalam sie ze swojej rozpaczy i jestem gotowa rozpoczac kolejny rozdzial zycia.Moze juz go zaczynam?Czas pokaze.
Mysle ze moj maz tez jest juz krok dalej.Ostatnio odwiedzili nas znajomi z 8-letnia corka.Jeszcze niedawno nie wyobrazalismy sobie obcego dziecka w domu, ale w sumie nic nas nie zabolalo, bylo milo, po prostu normalnie.Niby nic wielkiego, ale dla nas to duzo.Powoli stawiamy czolo swoim lekom. Delektuje sie tym stanem i nie chce z niego wyjsc. Wierze ze teraz bedzie juz tylko lepiej...