czwartek, 27 listopada 2014

Kolejny dzień mojego smutnego życia...

Mój organizm powoli uczy się żyć bez Ali. Już nie wstaję regularnie w nocy, tak jak to było, gdy moja córeczka mnie potrzebowała. Za to zaczęły mi się śnić koszmary... Takie realne, że budzę się i cały dzień prześladują mnie sceny z nich...Śni mi się pani anestezjolog informująca nas o śmierci Ali, moja córeczka martwa w tym strasznym niebieskim worku w szpitalu i znajomi, rodzina z dziećmi... Te ostatnie sny są najgorsze. Śni mi się, że wszyscy uważają, że najwyższy czas na spotkania i że muszę widywać się z ich dziećmi... A ja tylko wiję się z bólu i płaczę... Przeraża mnie to, że dzieci które przecież nic nie zawiniły są w moich koszmarach, że wśród nich jest mój chrześniak, siostrzeniec - obaj niemal w wieku Ali, ale przecież kiedyś będę musiała się z nimi spotkać... Te sny sprawiają, że mój lęk jest jeszcze większy a wyrzuty sumienia ogromne... Chciałabym, żeby śniła mi się moja córeczka żywa, kwitnąca, śmiejąca się - taka jaka była przed 5.06.2014, ale nawet w nocy nie spotyka mnie nic dobrego... Tak bardzo tęsknię i mam wrażenie, że moje serce nie potrafi się posklejać....Wciąż tak bardzo krwawi i chyba nie ma dnia żebym nie płakała. Czy to się kiedyś zmieni? Czy jeszcze będę umiała żyć wśród dawnych znajomych, spotykać się z rodzeństwem ciotecznym i ich dziećmi? Czy kiedykolwiek nie będę płakać na samą myśl o Świętach? Czasami nie mam już sił...

4 komentarze:

  1. Mam na imię Marta, trafiłam do Ciebie przypadkiem i ze ściśniętym sercem przeczytałam Waszą historię Twoją i Alusi. Myślę o tym, i pisałam już do Ciebie ale jakoś to kasowałam. Nie wyobrażam sobie tego co teraz przechodzisz, w jednym z postów pisałaś, że ktoś spytał czy jeszcze Cię trzyma- przepraszam ale to brak już nawet nie o empatii, ale szacunku dla czyiś uczuć. Nie mówiąc już o opiekunie Twojego stażu- .Cieszyłam się Twoim wpisem, kiedy sinusoida była trochę w górę. I nie dziwię się, że na myśl o Bogu wpadasz w złość, Ja czytają waszą historię, myślałam sobie że co to za świat jak dzieją się takie tragedie? gdzie to miłosierdzie? Jeżeli pozwolisz dalej będę czytała to co piszesz. Jesteś mądrą i piękną kobietą (Twoję zdjęcie z Alą jest cudowne), będziesz świetnym lekarzem (wiem bo pracuje w szpitalu z lekarzami - i wiem jak deficytowi są Ci, którzy "pochylą" się nad chorym, niestety spora część to kopię opiekunów Twego stażu). Wierzę w Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuje za Twoj wpis i cieple slowa otuchy.Piszac bloga robie sobie mini psychoterapie.Niestety zycie nas zaskakuje,nie zawsze pozytywnie.Nigdy nie sadzilam ze mozna tak kochac zanim sie urodzila Ala.Nigdy tez nie sadzilam ze moze az tak bolec,zanim odeszla.Jak juz sie to stalo-myslalam ze nie dam rady juz zyc,nie dam rady pracowac jako lekarz ale jakos to robie,choc jestem juz innym czlowiekiem...

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj, Natalio, już myślałam, ze przestałaś pisać. Te sny, o których wspominasz, są częścią nie tyle żałoby, co przeżywania tego, co się stało. Pamiętam, że ja także miałam sny, nie były to koszmary, ale zawsze występował w nich mój syn, leżący w grobie, bez trumny, albo gdzieś indziej, w każdym razie martwy. Potem okazywało się, że on jednak żyje, i koszmarem było stwierdzenie po obudzeniu się, że to był tylko sen. Kolejne sny dotyczyły cmentarza, poszukiwania grobu dziecka na cmentarzu lub jakimś polu, za domem, jakieś ściany, wykopy, dziwne budowle. Towarzyszyły temu dziwne, silne emocje, nieodczuwalne w realnym życiu, jednak nigdy nie były to koszmary. Minęlo, jak ręką odjął i do tej pory moje dziecko więcej mi się nie śniło. Powędrował widocznie w inny wymiar, gdzie ziemskie uczucia już nie sięgają. Wuiele mama na forum pisze o swoich snach, miewa je różne - bywają koszmary, ale częściej pojawiają sie sny o szukaniu grobu, dziwnych wędrówkach po cmentarzu czy czymś w tym rodzaju. Widocznie jest to kolejny etap może nie żałoby, ale rozliczania się i przeżywania tego, co się stało. Przetrwasz to, Natalio, na razie walczysz i długa jeszcze droga przed Tobą. A same Święta? Cóż, strach ma wielkie oczy. To tylko kilka dni, jakże trudnych do przeżycia, a jeszcze bardziej trudnych do wyobrażenia. Tu niewiele porazisz - już nigdy nie będzie tak, jak dotąd. Jednak i te dni miną, a życie potoczy się dalej swoim torem. Pozwól tylko sobie i rodzinie na płacz, on ukoi Wasz ból i chociaż przez chwilę Wasz dziewczynka będzie wówczas z wami. Pozdrawiam Cię serdecznie. Izabela S.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Ci Izabelo,
    piszę, ale nie codziennie, tylko jak mam silną potrzebę wyrzucenia
    czegoś z siebie. Co do Świąt i Sylwestra - już dawno zaplanowaliśmy
    wyjazd we dwoje, z dala od śniegu, świątecznej atmosfery.
    Jakoś to zniesiemy, ale nie poradzę nic na to, że mnie nawet reklamy
    świąteczne przygnębiają. Przykro będzie pewnie naszym rodzicom, ale
    niestety musimy być trochę egoistami i robić to co czujemy. Od 3 dni
    póki co nie miałam koszmarów, więc troszkę odpoczęłam....

    OdpowiedzUsuń