sobota, 30 kwietnia 2016

5 lat razem idziemy przez zycie...

Czasami mam wrazenie, ze to bylo dopiero co, ale gdy spojrze wstecz tyle rzeczy sie wydarzylo...Piec lat temu bylam taka szczesliwa.To byl jeden z piekniejszych dni w moim zyciu. Biala suknia, kwiaty, mnostwo gosci, kosciol i wesele do bialego rana, a przede wszystkim byl moj maz, ktoremu slubowalam na dobre i na zle. Bylismy tacy szczesliwi...Nigdy bysmy nie przypuszczali, ze gdzies na tym wielkim swiecie spotkalismy sie oboje z dwiema roznymi mutacjami w tym samym genie, ktore u nas nic nie robia, nic nie robia u naszych rodzicow, a w tym okropnym wariancie na ktory mielismy 25% powoduja tak ciezka chorobe...Szkoda, ze dopiero przy drugim dziecku dowiedzielismy sie, ze to jednak genetyka zawinila....Szkoda,ze te 25% dla nas dwukrotnie okazaly sie 100%... W tym calym nieszczesciu, ktore nas spotyka i z ktorym borykamy sie od  ponad 2 lat, dowiedzialam sie jakiego mam wspanialego meza, jakim jest wspanialym ojcem i chyba pokochalam go jeszcze mocniej, a juz na pewno dojrzalej. Choroba naszych dzieci, smierc Ali mocno odbily sie na naszym malzenstwie. Przezylismy nie jeden kryzys, bylo i jest bardzo ciezko, ale jakos razem idziemy do przodu, wspieramy sie i razem walczymy o nasza ukochana coreczke. Czasami zastanawiam sie skad bierzemy na to wszystko sily? Pewnie po pierwsze to dlatego, ze oboje kochamy ponad zycie nasza Ninke, a po drugie to chyba wlasnie z tego wsparcia, ktorego udzielamy sobie kazdego dnia. Kiedy jedno opada, drugie je podnosi i dalej kroczymy i walczymy. Tak bardzo chcialabym te walke wygrac. Tak bardzo czekamy na ten telefon z informacja, ze jest nowe serduszko, nowa szansa na zycie Ninki...Tak bardzo chcialabym tez miec kiedys jeszcze jedno, zdrowe dziecko z  mezczyzna ktorego tak bardzo kocham, ktory udowodnil juz jak jest wspanialym mezem i ojcem...Tak bardzo chcialabym powiedziec kiedys, ze "chce sie zyc", ale poki co zyje, bo musze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz